ŚWIADECTWA

Nie chcemy uciekać od świata...

Nie chcemy uciekać od świata...

Pan, by powiedzieć, czego od nas oczekuje, posługuje się spotkaniami, wydarzeniami, małymi rzeczami,

Miałam może 15 lat, gdy jeden z misjonarzy kombonianów powiedział mi o pięknie życia oddanego Jezusowi.

Nigdy nie miałam wątpliwości, jak “skonkretyzować” ofiarowanie się Bogu. Nie wstąpiłam do żadnego zakonu, bo zakon niezbyt dobrze odpowiadał moim oczekiwaniom: habit by mnie już jakoś kwalifikował, środowisko warunkowało, a ja czułam ogarniające mnie pragnienie bycia jak najbliżej dzisiejszego człowieka.

W czasie gdy jeszcze szukałam Instytutu, który by mi pomógł żyć tym moim pragnieniem, zapisałam się na studia medyczne, ponieważ myślałam, że jest to zawód najbardziej odpowiadni, by “dotykać” człowieka w jego ubóstwie związanym z chorobą, cierpieniem. Jednak szybko zobaczyłam, że nie jestem w stanie chodzić na zajęcia uniwersyteckie i uczyć się jak w poprzednich latach. Poza tym studia prowadziły mnie dalej: po godzinach zajęć rozpoczynały się "bardziej poufne" spotkania z młodymi ludźmi: nauczyłam się od nich, wspomagana przez studia pedagogiczne i psychologiczne, poznawać problemy związane z wiekiem młodzieży, z ich niekiedy burzliwymi relacjami z rodzicami. Pierwszy "świecki" apostolat był właśnie z nimi.

W międzyczasie uczęszczałem na czteroletni kurs wykładów religijnych, ponieważ pociągało mnie, zarówno wtedy, jak i teraz, pragnienie poznania i życia Słowem w moim życiu oraz możliwości udzielania zadowalających odpowiedzi ludziom, których spotkałam na swojej drodze.

W tym okresie zgłaszano mi ludzi mających poważne problemy zdrowotne, cierpiących z powodu samotności lub ubóstwa, i im poświęcałem swój czas, zawsze otrzymując stokroć więcej niż byłam w stanie dać.

Później złożyłem wniosek o możliwość poświęcania więźniom co najmniej kilku godzin w ciągu tygodnia, w więzieniu san Vittore w Mediolanie. Proces ubiegania się i uzyskiwania pozwolenia na wejście do więzienia jest długi. Po uzyskaniu, przydzielili mnie do więziennej biblioteki, kiedy to zgłoszono mi rodzinę w ciężkim stanie: starszą matkę, chorą i syna pod opieką psychiatryczną. Potrzebowali osoby, która by się nimi opiekowała w różnych porach dnia. Po śmierci tej pani i hospitalizacji jej syna w odpowiedniej strukturze, z radością kontynuowałam mój apostolat w Archè. Fundacja Arché, która wtedy obchodziła 30 lat istnienia, gości u siebie osoby do czasu zatrudnienia ich w społeczeństwie, włoskie i zagraniczne matki i dzieci, które doznały poważnego złego traktowania, gwałtu, wojny, narkotyków. Spędzałam z nimi całe popołudnia i kierowałem do nich przyjacielskie słowa, które nawiązały między nami więzi trwające do dziś. Uczyłam włoskiego niektóre matki i towarzyszyłam ich dzieciom w odrabianiu lekcji.

Dziękuję, że poprosiliście mnie, abym napisała o swoim życiowym doświadczeniu, ponieważ raz jeszcze dane mi było dziękować Panu, który wzbogacił moje życie swoją miłością i doświadczeniem ubogiego, prostego, ale prawdziwego człowieczeństwa, tak wielu braci i sióstr.

Jakie refleksje czerpię z mojego doświadczenia?

Choć przytaczam zasady znane nam wszystkim, z radością powtarzam, że nasza obecność nie może być tylko funkcjonalna w posłudze kościelnej, ale mamy ofiarować siebie jako wykwalifikowana służba na rzecz misji Kościoła w świecie. Jestem przekonana, że przygotowani świeccy mogą pełnić w Kościele różne posługi, ale my mamy "inne" środowisko według stylu Jezusa, który nie chciał wypełniać swojej misji w Świątyni, ale w świecie, z całym jego bogactwem i ubóstwem.

Dlatego nasze powołanie stanowi jedną z najbardziej aktualnych i nowoczesnych odpowiedzi konsekracji, zgodnie z dzisiejszymi wyzwaniami. Mamy do czynienia z pluralistyczną kulturą i powszechną relatywizacją. Żyjemy w społeczeństwie, w którym musimy walczyć o sprawiedliwość i prawdę, aby zwyciężyło dobro wspólne. Jako świeckie konsekrowane jesteśmy wezwane do zmiany świata przede wszystkim naszym stylem życia, sposobem, w jaki się odnosimy do innych, dzięki umiejętnościom przyjmowania i dzielenia się. Wiemy również, że wcale nie jesteśmy lepsze od osoby, której poświęcamy nasz czas, ponieważ Bóg nie czyni żadnych rozróżnień: On po prostu kocha! I zawsze kocha pierwszy.

Jeśli wypełnianiem naszej misji jest poświęcenie się Bożemu planowi w historii, świeckość polega na zamieszkiwaniu w niej. A proroctwo świeckiej konsekracji jest nie do pogodzenia z lękiem przed miejscami i sytuacjami ryzykownymi. Przeciwnie, właśnie te sytuacje sprzyjają naszej konsekracji, abyśmy mogły z pokorą i odwagą wnosić swój wkład tam, gdzie ludzie cierpią wykluczenie, marginalizację, są krzywdzeni w swojej godności. Chodzi o prawdziwą solidarność, zdolną do nawiązania autentycznych, silnych i wiernych relacji. Musimy wyjść naprzeciw człowiekowi, «szukać go», rozszyfrowywać jego potrzeby i często ukryte pytania, tak jak musimy nauczyć się rozszyfrowywać dzisiejszą kulturę, która nie szanuje człowieka i pragnie jedynie natychmiastowych gratyfikacji.

Potrzebujemy eschatologii, ale potrzebujemy też wcielenia, nie możemy i nie chcemy uciekać od świata, bo chcemy jednoczyć świętowanie i życie. Chodzi o to, by Eucharystia i Słowo Boże stały się stałym pokarmem naszego życia, całkowicie skierowanego ku innym, ku światu o jakim marzył Bóg.

Image