Pokochać samego siebie – to zadanie na całe życie. Taka zrodziła się we mnie refleksja, patrząc na świat, przyrodę budzącą się do życia, kwitnącą, a za chwilę przemijającą. Przemija postać tego świata, jesteśmy tu na ziemi tylko przez chwilę, a cała wieczność przed nami. Jesteśmy „jak trawa, co rośnie: rankiem kwitnie i jest zielona, wieczorem więdnie i usycha … Czas naszych dni - to lat siedemdziesiąt lub, gdy jesteśmy mocni, osiemdziesiąt; a większość z nich – to trud i marność, bo szybko mijają, my zaś odlatujemy” (Ps 90,6-10).
Ponieważ do nas należy tylko chwila obecna, staram się żyć najlepiej jak potrafię. Wiem, że jestem pod Bożą Opieką, Ręka Pana spoczywa na mnie, dlatego nie boję się niczego. Wyzbywam się lęków, bo one paraliżują i wycofują z życia. Gdy przychodzą trudne chwile, dolegliwości fizyczne, zmagania duchowe, nie lękam się, tylko wtulam w ramiona Boga Ojca, dziękuję i uwielbiam. Uwielbienie uwalnia Bożą moc. Dawno temu byłam zamknięta, wycofana z życia. Obecnie otwieram się na relacje i – tak jak naucza Papież Franciszek – zapełniam moje serce twarzami i imionami tak wielu spotykanych osób, mężczyzn i kobiet.
W mojej parafii zrodziła się idea, aby kobiety służyły kobietom. Spotykamy się, poznajemy, dzielimy, mamy różne pomysły. Widzę, jak wielki potencjał jest w kobietach, jak mają wiele do zaofiarowania i chcą dzielić się z innymi kobietami tym, co otrzymały w ciągu życia. Piękna sprawa! Polecam rozwinięcie tej idei w innych środowiskach. Kobieta może dużo dać światu i ten czas jest teraz. „Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych czynów” (Ef 2, 10). Niech będzie to nasze wołanie o przebudzenie i podjęcie zadań, może dotychczas nie odkrytych i nie branych pod uwagę, ale które Bóg dla nas przygotował.