„Spełniony Sen…” Tak nazwałabym czas Dni Duchowości Rodziny Salezjańskiej, w których miałam możliwość uczestniczyć. Od najmłodszych lat poznawałam historię św. Jana Bosko, a Siostry Salezjanki mówiły, że nim się obejrzymy, tam pojedziemy… Byłam pierwszy raz w Turynie, w miejscu, gdzie są początki salezjańskiej duchowości…
Ogromne wrażenie zrobiła na mnie integracja naszej grupy z Polski. Pomimo różnorodności gałęzi Rodziny Salezjańskiej, do których przynależymy: BWS, CSMA, CSSMA, SSW, SDB, CMW i VDB, tworzyła się między nami rodzinna atmosfera, salezjańska radość. Cieszyłam się też z obecności innych VDB, które mogłam bardziej poznać, a One mnie. Każdej z tych Osób bardzo dziękuję za wspólnie spędzony czas…
Widziałam też współczesnego ks. Bosko – Kapłana, który był z Młodymi we wszystkim, był dla Nich, towarzyszył, rozmawiał, żartował, dzielił swój czas często w niespodziewanych i zaskakujących sytuacjach…
Serce mocniej biło kiedy mogłam zobaczyć miejsca, w których żył ks. Bosko: Valdocco, kościół św. Franciszka z Asyżu, Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia i wiele innych miejsc, których nie sposób zliczyć… Znałam je tylko z książek, filmów, a tam mogłam zobaczyć na żywo.
Dni Duchowości były czasem bliskości z Panem – wspólne modlitwy, Msze św., adoracja Najświętszego Sakramentu, modlitwy u św. Jana Bosko i innych Świętych Salezjańskich. To również czas przeżyty z Rodziną Salezjańską: prezentacja Wiązanki ks. Generała, wielu gałęzi Rodziny Salezjańskiej, konferencje, świadectwa zaproszonych Gości, prace w grupach. Zastanawialiśmy się: „ Jak być dobrym chrześcijaninem i obywatelem w miejscu w którym żyjemy, w tej gałęzi w której jesteśmy…” Dla mnie bardzo ważnym momentem było podzielenie się w grupach tym, czym żyję na co dzień.
Czy żal było wracać?… Może to kogoś zdziwi, ale nie… Dlaczego? Czułam się tym wszystkim napełniona po brzegi. Wróciłam do siebie, do mojego miejsca pracy. Nie było mnie trzy dni, a na twarzach dzieci, z którymi pracuję pojawiła się radość, entuzjazm i słowa „Pani już jest i wróciła…” Tylko trzy dni nieobecności… Pomyślałam wtedy – tam widziałam Valdocco i ks. Bosko, tu jest moje Valdocco, i miejsce, w którym razem z Młodymi dążę do świętości. Bogu niech będą dzięki za to wszystko, czego dokonał przez ten czas.
Ania